piątek, 16 sierpnia 2013

Na dobry początek - Textmarket

Gdy stwierdziłam, że czas coś sensownego ze sobą począć, zainteresowałam się copywritingiem. Nie było to zapewne odkrywcze – chyba każdy, kto myśli o pisaniu, prędzej czy później natknie się na temat. A gdy go chwilkę podrąży, natknie się na Textmarket. Tak też było ze mną.
Wchodzę na stronę i… bardzo mi się podoba. Przede wszystkim przejrzystość i intuicyjność. Jako nowicjusz nie miałam żadnego problemu z nawigowaniem. Duży plus. Zachęcona, natworzyłam tekstów na 30 000 zzs, będących przepustką do kolorowego świata zleceń i bajońskich sum. Zdecydowanie nie były to teksty nadające się na sprzedaż. Tematy mało pociągające dla pozycjonerów czy blogerów, ale pisałam o tym, na czym się znałam, więc poszło szybko. Pisałam je bez jakiejkolwiek świadomości, jak pisać, żeby sprzedać.
Wtedy wrota textmarketowej kariery rozwarły się… troszeczkę. Nie miałam bowiem środków na koncie, więc nie mogłam przyjmować zleceń. Wiedziona raczej przeczuciem niż rozsądkiem, pożyczyłam 100 złotych. Smutne to jest, że mniejszej kwoty wpłacić się nie da. Oburzyło mnie to trochę, ale po tygodniu bulwersacja minęła, bo kwota się zwróciła. Przez jakieś trzy tygodnie przyjmowania zleceń zarobiłam dwukrotność włożonych środków. Dużo to czy mało? Nie wiem, ale w tamtej chwili każda kwota była potrzebna i satysfakcjonująca. Mam nadzieję, że nie było to szczęście nowicjusza i uda się dalej utrzymywać takie wyniki i sukcesywnie je poprawiać.
Taki był początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz